Dziękuję Państwu za profesjonalne zorganizowanie wycieczki do Japonii. Wyprawa ta była spełnieniem mojego marzenia sprzed ok. 30 lat. Pan Piotr Karpiński, z którym spotkałam się pierwszy raz w poprzednim roku w czasie zwiedzania Macedonii, rewelacyjny pilot (pierwszy raz spotkałam się z tak pozytywnym podejściem do turystów), bardzo skutecznie zachęcił mnie do odbycia podróży marzeń, ponownie z państwa biurem. Pan Piotr to osoba niezwykle przyjazna, inteligentna, z poczuciem humoru, , kompetentna, z szeroką wiedzą o regionie, który zwiedzamy. Pokazał Japonię w wielu aspektach, bardzo ciekawy program wyprawy. Ta podróż dała możliwość posmakowania Japonii wszystkim zmysłami. Dzięki Panu Piotrowi, wszyscy uczestnicy, niezależnie od pojawiających się różnych trudnych sytuacji, mogli się czuć w pełni zaopiekowani i bezpieczni, zwiedzanie przebiegało w bardzo przyjaznej, swobodnej atmosferze, pełnej humoru. Bardzo chętnie wybiorę się z Państwa biurem i Panem Piotrem w kolejną podróż. Szczerze polecam znajomym Waszą ofertę. Pozdrawiam bardzo serdecznie
Gdy przed rokiem w planach wyjazdu pojawiła się Ukraina, a dokładniej Kijów, większość znajomych zaczęła mi odradzać ten pomysł, pytając, po co chcę jechać na wojnę. Kijów to jednak nie Donbas, a wydarzenia Majdanu odeszły już na plan dalszy. Pojechałem więc… Było ciekawie, bezpiecznie, wróciłem w pełni zadowolony i od razu zacząłem myśleć o kolejnym wyjeździe, tym razem znacznie bliżej, do Lwowa.
Lwów, przez wieki będący jednym z najważniejszych polskich miast, w wyniku ustaleń Wielkiej Trójki znalazł się w 1945 roku poza granicami naszego kraju. Ta odgórna decyzja osadzająca Lwów w strukturach ZSRR spowodowała migrację ogromnej ilości jego mieszkańców do powojennej Polski, z Wrocławiem, jako miejscem nowego domu na czele. Nie wszyscy jednak byli w stanie odciąć się od korzeni zapuszczanych tu od pokoleń, wielu więc pozostało. Pozostały także budynki, miejsca związane z naszą historią. Chciałem to wszystko zobaczyć, poczuć atmosferę miasta, poszukać ducha związanego z dawną Polską.
W podróż wybrałem się samochodem, przez przejście graniczne w Hrebennym. Tu szybko musiałem sobie przypomnieć, że jadę na Wschód, poza obszar należący do strefy Schengen. Więc do całości wyprawy doliczyłem kilkugodzinną przeprawę przez granicę. Tym, którzy chcą znaleźć się szybciej we Lwowie, polecam autobusy rejsowe kursujące z kilku miast Polski bądź samolot z Warszawy.
Do Lwowa nie jest daleko, od granicy z Polską dzieli go odległość 70 km. Jadąc samochodem po drodze minąłem Żółkiew, miasteczko godne zatrzymania się. Ja jednak postanowiłem zrobić to przy następnej okazji, więc obwodnicą pojechałem wprost do Lwowa.
Miejscem docelowym, gdzie zaplanowałem noclegi był apartament w jednej z kamienic Starego Miasta. Takich miejsc jest bardzo dużo w całym Lwowie. Można oczywiście wybrać jeden z wielu hoteli w zależności od naszych upodobań. Ogromnym plusem są ceny. Obecny, niski kurs hrywny w stosunku do złotego, wywołany wydarzeniami na wschodzie Ukrainy powoduje, że za niewielkie pieniądze możemy znaleźć nocleg na bardzo przyzwoitym poziomie.
Lwów posiada mnóstwo atrakcji turystycznych. Podczas krótkiego, weekendowego wyjazdu, jak w moim przypadku, nie sposób ich wszystkich zobaczyć, w pełni się nimi delektować. Można jednak na tyle je dotknąć, posmakować, by w pełni zakochać się w tym mieście i chcieć wracać. Tak też było w moim przypadku.
Prawie na każdym kroku, dokądkolwiek byśmy się nie udali, natrafimy na miejsca, związane z historią, nierozerwalnie związaną z dziejami Rzeczpospolitej. Historyczny Lwów to ojczyzna przedstawicieli różnych kultur, religii i narodów, wspólnego domu Polaków, Żydów, Rusinów, Ormian i innych nacji. Stąd obok katedry pw. Wniebowzięcia NMP, jakże bliskiej i ważnej nam Polakom, kościoła Dominikanów czy kaplicy Boimów, mamy również katedrę św. Jura, cerkiew Przemienienia Pańskiego oraz katedrę Ormiańską a także ruiny synagogi Złota Róża.
Zwiedzając Lwów nie sposób ominąć gmachu Opery Lwowskiej, dawnego Teatru Skarbowskiego, Ossolineum, Politechniki Lwowskiej czy Uniwersytetu im. Jana Kazimierza. Zatrzymać się trzeba pod pomnikiem Adama Mickiewicza, stojącego na najsłynniejszym placu Lwowa – Placu Mickiewicza.. Chcąc podziwiać panoramę miasta należy udać się na Kopiec Unii Lubelskiej usypany na wzgórzu zamkowym. Jeżeli pogoda nie spłata nam figla, nie będziemy z pewnością żałowali naszego wysiłku podczas wchodzenia na jego szczyt.
Miejscem niezwykle ważnym dla nas Polaków, zmuszającym do refleksji i zadumy jest Cmentarz Łyczakowski, jedna z najważniejszych polskich nekropolii, na którym spoczęli m.in. Maria Konopnicka, Gabriela Zapolska, Stefan Banach, Artur Grottger i wielu, wielu innych zasłużonych Polaków. Dodatkowo znajdujący się w jego obrębie Cmentarz Orląt Lwowskich, czyli obrońców miasta w latach 1918 – 1920, każe nam pamiętać o wydarzeniach tamtych lat.
Bardzo miłe uczucie towarzyszyło mi , gdy spacerowałem ulicami, których nazwy związane są z wielkimi Polakami: Kościuszki, Słowackiego, Mickiewicza, czy Kopernika.
Zwiedzając Lwów warto również zejść z utartych, głównych szlaków i zapuścić się w malutkie, wąskie uliczki, zajrzeć w podwórka. Możemy zobaczyć tam trochę inne miasto, nie zawsze odrestaurowane kamienice, życie codzienne jego mieszkańców…
Przebywając we Lwowie jadałem głównie w Puzatej Chacie, którą znałem już z Kijowa, a która przypadła mi bardzo do gustu. Ta sieć barów–restauracji serwuje bardzo smaczne dania kuchni ukraińskiej, dodatkowo w całkiem atrakcyjnych cenach. Stąd nie może narzekać na brak klientów. Praktycznie zawsze, gdy tam byłem towarzyszyło mi mnóstwo innych gości, zarówno miejscowych, co jest wyznacznikiem dobrego jedzenia, jak i turystów. Polecam również pyszną czekoladę z lwowskiej manufaktury oraz, miłośnikom kawy, różne jej odmiany z manufaktury kawy.
Co warto przywieźć do Polski? Ja kupiłem dobrą ukraińską wódkę, krymskie wino, pyszny kwas chlebowy. Wszystko relatywnie tanie. Wyjeżdżając do domu zacząłem już myśleć nad tym, kiedy będę mógł wrócić na dłużej. Lwów jest jak magnes…
Tekst i zdjęcia: Kazimierz Leończuk, 2016 r.
Polecamy: Wycieczka do Lwowa.
Zobacz też artykuł: Mołdawia nieznana.
Dodaj komentarz